Jeśli wezmę pod uwagę fakt że zamiarem Muglera było stworzenie zapachu słono-słodkiego i drzewnego na dokładkę, to bez zwracania uwagi na jego urodę, napiszę: ok, udało mu się . To jest zapach słodko-słony. Kolejnym zamierzeniem było czynić tak aby Womanity stało się trzecim cudem Muglera obok Angela i Aliena, no i tutaj dzwon jak w mordę strzelił. Bo choć Anioł i Obcy wzbudzają skrajne emocje, tak samo jak Womanity, to siła rażenia jest nieporównywalna.
Womanity też poraża- zapachem posypanego cukrem pora :P
No dobrze, to kawior jest prawdopodobnie, nie jest to jakiś szczególnie urodziwy składnik perfum , ale za to jak luksusowo brzmi ;)
A idąc dalej zapach kojarzy mi się z warzywną, zielonkawą marmoladą z dodatkiem mocno przejrzałych, mięciutkich fig, posłodzoną, posoloną, popieprzoną i w ogóle i w ogóle.......
Ulokowane w nutach głowy cytrusy są początkowo tak intensywne, że aż nienaturalne, jakby sztuczne i kojarzą się z wrzuconym do szklanki z wodą musującym tabsem z serii " wszystko czego potrzebujesz, wypij- zdrowiej się poczujesz". Womanity musuje i musuje, drażni i kusi na przemian , to przydusza słodyczą, to cuci słoną bryzą.Taaaak, to się udało.....
Nie wspomnę o tym, że motyw słono-słony skądś znam? Wspomnę, wspomnę, a co mi tam :D
Otóż zapachowo zupełnie inna bajka, ale podobne słono-słodkie połączenie i faktycznie z drewnem to Eau des Merveilles baj Hermes.
Musująca faza szczęsliwie wieczna nie jest, to też doczekawszy się końca musowania, poczułam radosną słodycz figi, to jest inna figa niż wszystkie ( 4 ) które dotychczas poznałam, ale w porządku, bo tamte były w odczuciu zapachami typowo figowymi a tutaj jest figowa wariacja, całkiem ładna w sumie. Czas mija a figa staje się coraz słodsza, zemdlona i zapudrowana aż przestaje być figą . I w tym momencie zapach przestaje być wyjątkowy, bo inny.
O ile słono-słodki dziwak jest ciekawostką imoże się podobać bądź nie podobać, o tyle ten moment w Womanity jest taki, jakich jest mnóstwo na sklepowych półkach, ot słodziak i tyle. Szczęśliwie , ten moment siedzi sobie gdzieś w środku i nie jest przewodnim w zapachu, inaczej zapach raczej na pewno nie zdobyłby uznania. Gaśnie, a właściwie powoli dogasa ambrowo-delikatnie i piżmowo-delikatnie i delikatnie słodko.
W ogóle wszystko jest tutaj zbyt delikatnie jak na Muglera ;))
Owszem, jest jakiś. Jest całkiem oryginalny w tej swojej dziwaczności. Na pewno znajdzie zachwyconych odbiorów. ( Sama było skuszona na etapie musowania) ale miejsca obok dwóch wyżej wymienionych chyba jednak nie zajmie.
Chyba że na półce u kolekcjonerów flakoników , bo buteleczka świetna, i żaden szanujący się zbieracz nie odpuści.
Prawda Magdulenko? ;)
Nuty zapachowe: kawior, figa, drewno figowca, ambra,
ps.nie wiem czemu zawsze muszę doszukiwać się podobieństw...