Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kadzidło. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kadzidło. Pokaż wszystkie posty

8.03.2015

Black, Comme des Garcons




Black, Black, Black.... właściwie wystarczyłoby napisać "Comme des Garcons" i już z grubsza wiadomo czego można się  spodziewać. Daruję sobie gadkę o powrocie marki  do korzeni i  o symbolice, wystarczy napisać, że nie da się powąchawszy Black w ciemno wskazać coś innego niż Comme des Garcons. Nie wszystkie produkty CdG są tak bardzo oczywiste ale nawet w tych z mniejszą ilością mojego ulubionego "cukru w cukrze" można wyczuć  to charakterystyczne coś. Mają takie "coś' między innymi zapachy Lutensa, Sonoma Scent Studio, L'Artisan Perfumeur ale i wiele innych. Co nie oznacza, że każdy kolejny powstały zapach można nazwać nic nie wartą wtórną popłuczyną po poprzedniku. 
Za to można tak powiedzieć o tych, który wydawałoby się za każdym razem tworzą coś nowego, innego, kolejnego...do niczego ;)
Black  w pierwszych chwilach jawi się ogromniastą chmurą przecudnej urody kadzidła ( przecudnej - o ile lubi się kadzidło oczywiście) i nie mniejszą pieprzu. Określenie "stracić głowę" nabiera nowego znaczenia a nawet rozpędu  w przypadku tego zapachu, składniki zawarte w tak zwanych nutach głowy robią zamieszanie po czym po pieprzu zostaje ledwo ślad, nielichy ale biorąc pod uwagę ile było go w pierwszych chwilach... bida. Ale nie ma żalu, dalej jest pięknie. W jednej chwili jest tylko czarny i smolisty, w kolejnej skórzany i lekko gorzki co zawsze imaginuję sobie jako cierpką zieleń, co właściwie w Black jest uzasadnione ze względu na obecność cedru i wetiweru w bazie.
 Doczytałam jednak trochę na temat  jednej z nut obecnych w Black, mianowicie tajemniczo brzmiąca "pepperwood", roślina lub drzewo-nawet fragrantica nie ma pewności ;).
W sumie dla nas to nie ma wielkiego znaczenia, ale to może być to co poczułam jako cierpką zieleń. Nie ma tego wiele, niemniej wprowadza trochę niepokoju. Początkowo bałam się żeby nie zabiła kadzidła, żeby zapach nie ewoluował w jakieś wetiwerowo zielone coś, ale na szczęście nic takiego się nie stało. Black do końca zostaje  pięknym kadzidlano-drzewno-przyprawowym  zapachem . Testowałam go również na skórze innej niż moja i objawił się sporą ilością słodyczy, na mojej to jest tylko maleńka odrobinka,  dobre parę godzin po użyciu ( a już miałam naklikane " po aplikacji" ale skojarzyło mi się to z zapuszczaniem kropli do nosa, lub z czyms jeszcze mniej...ładnym ). Aż pożałowałam, że taka ta moja skóra niełaskawa dla perfum.
 Rzeczywiście pachnie czernią, jest jednocześnie kojąco ciepły a z drugiej daje mocnego kopa energii.
To jest zapach w którym każdy  odnajdzie jakieś swoje wspomnienie, z przeszłości, z dzieciństwa. Jestem pewna.
Ja wielbię bezwarunkowo i od wielu miesięcy tkwię z zachwycie, czego i Wam życzę :).


Nuty: kadzidło z Somalii, czarny pieprz, skóra, dziegieć( żywica brzozowa), lukrecja, pepperwood, wetiwer, cedr

zdj: własne, osobiste



8.02.2014

M.Micallef, Les 4 Saisons, Black Sea




   Nie zdarza się często aby jakiś zapach zachwycił mnie od pierwszych sekund i abym została w tym zachwycie na dłużej niż chwilę,
 a  z Black Sea tak właśnie  było, w zasadzie już zanim powąchałam byłam pewna, że mi się spodoba, bo to świetna wariacja na temat kadzidła. Przepiękny, ciepły, tętniący zapachem przypraw i drewna zapach kadzidlany.
Wiem, brzmi to mniej więcej tak jak marchewkowa szynka, albo pomidorowa herbata,  ale co poradzić jak tak właśnie go odbieram.

Trudno mi się zdecydować do której szufladki go wetknąć, a biorąc pod uwagę fakt, że szufladkowanie jest niefajne, godzę się z tym, że jest jak jest. Tak go czuję i koniec.  Raczej ( ale nie tylko )  dla tych, dla których którym czystsze  w sensie nie łagodzone za specjalnie zapachy kadzidlane wydają się zbyt surowe i chłodne.

  Nie tak dawno okazało się, że wcale nie podobają mi się WSZYSTKIE zapachy kadzidlane , dotąd byłam niemalże przekonana, że tak właśnie jest , no bo skoro podobało mi się z kolei dziesięć  to i jedenasty musi , ech , niemądra ja ;)  Przecież nie ma możliwości  abym mogła poznać wszystko to, co bym chciała . Powoli nawet zaczynam godzić się z tym , że choćbym założyła najbardziej optymistyczną wersję, że dożyję sobie setki  we względnym zdrowiu  i z w miarę sprawnym nosem  to i tak nie uda mi się powąchać wszystkiego. Jest mi z tego powodu bardzo ale to bardzo smutno. No trudno.
  W Black Sea kadzidło jest. I jest go dużo. Ja wyczuwam je najsilniej na początku,  ale jest w doskonały sposób zmiękczone sandałowcem , wanilią, szafranem  i ogromną ilością drzewa gwajakowego, zapach jest niemalże od  początku pikantno-słodki  a natężenie kremowej słodyczy przez długi czas wrasta, pachnie coraz intensywniej, coraz bardziej słodko i drzewnie. Kadzidło tymczasem jest w odwrocie,wraz z upływem czasu  przycicha, dogasa, by na koniec tlić się już tylko lekką smużką.
W bardzo wczesnej fazie mojej znajomości z Black Sea, uznałam, że jest on dosyć blisko spokrewniony z Black Cashmere Donny Karan , oraz Sale Perfume 01 Michała Szulca, ale najbliższym mu zapachem jest  Donna Karan Essence Wenge , z tym  że Black Sea jest  znacznie silniejszy, trwalszy i bardziej ekspansywny, co mu się chwali  i co się docenia, bardzo  :> .
Niniejszym stwierdzić muszę, że piramidy nut zapachowych u mnie nijak się  mają. No co poradzę? ;-)
Trwałość bardzo dobra, zapach utrzymuje się niemalże cały dzień na skórze, na tkaninach trwa i trwa, aż do prania .




 Nuty zapachowe:
 głowy: różowy pieprz, goździki, cyprys 
 serca: cynamon, drzewo gwajakowe, szafran, konwalia, goździk 
 bazy: sandałowiec, cedr, kadzidło, czystek, wanilia



fot. fragrantica.com
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...