Un Crime Exotique są przepełnione różnego rodzaju smakami. I słowo"przepełnione" nie jest tu wcale przypadkowo czy z braku innego.One po prostu kipią ogromem zapachu.Początkowo skojarzyły mi się ze słodkim gryczanym ciasteczkiem,potem z ciasteczkiem piernikowym, czy też cynamonowym a na koniec po prostu a ciasteczkiem zapijanym anyżową herbatą ;)
Święta blisko, zamykam oczy i od razu widzę objedzoną rodzinę siedzącą za stołem uginającym się pod stosami różnorakich świątecznych wypieków.Święta lubię ale bez tej pompy i obżarstwa. Nie neguję swoistego rodzaju urody Un Crime, ale lubię umiar a tutaj jakoś go zabrakło.
Toż to zapach dla Eskimosa , bez wątpienia rozgrzałby każdego po czubek zmarzniętego nosa i okoliczne nosy też;) No i ta egzotyka....niby klimat świąteczno znajomy ale wpasowuje się również w wizję tłumu opalonych długonogich Tahitanek;)
Jednym słowem zapach wszechstronny, co kto chce;)
Zanim go poznałam wyobrażałam sobie że będzie w klimacie Royal Muska a tymczasem
przypomina mi trochę Parfum Sacre Carona, może ten klimat,tak samo ciężki i bogaty: idziesz ulicą, czujesz samą siebie i masz wrażenie, że tachasz ze sobą co najmniej z kilo złota.
Nie można nazwać go banalnym czy tandetnym,wprost przeciwnie-jest to niewątpliwie piękny zapach ,bogaty , intensywny i pełen różnorakich skojarzeń .Warto było poznać, ot choćby po to, aby mieć świadomość jak mało się wie o zapachach ;)
Nuty zapachowe: chiński osmantus, piernik, herbata, cynamon, anyż gwiazdkowy, absolut mate, cukier waniliowy, drzewo sandałowe
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Parfumerie Generale. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Parfumerie Generale. Pokaż wszystkie posty
9.06.2010
20.04.2010
Parfumerie Generale,L'Eau Guerriere
Jeżeli możliwe jest wywąchanie zapachu ze skóry do zera to ja to właśnie uczyniłam.Pierwszy raz,no ale cóż ,dziś ostatni raz mogłam pocieszyć nos tym zapachem i dziś ostatnia szansa aby napisać o nim parę słów..ostatnie krople wojownika poleciały bowiem w świat,pocieszyć inny nos;)
Świeży jak podmuch wiatru omiatający szkockie klify a przy tym nie mający nic wspólnego z poznanymi przez mnie zapachami które nazywa się świeżymi .Pachnie świeżutką żywicą i drewnem,mocno wyczuwalne są tez zielone nuty trawa? zioła?Lekki,świetlisty i przejrzysty jak tafla szkockiego jeziora ukrytego pomiędzy licznymi wzniesieniami a jednocześnie ostry, trochę pikantny.Pewnie za sprawą mirry;)
Nie rozbiorę go na nutki,bo nie potrafię,kojarzy mi się z przestrzenią,ale mam konkretny obraz który mi do niego pasuje.Może to dlatego, że swego czasu naczytałam się książek o średniowiecznej Szkocji.
I L'Eau Guerriere kojarzy mi się właśnie z tym krajem.
Idealnie pasuje do skromnie(w sensie ilości odzieży) odzianego silnego,jasnowłosego i złotolicego Celta w przepasce podtrzymującej rozwiane wiatrem długie włosy,spadkobiercy mocno posuniętego w latach przywódcy klanu,stojącego z dumnie uniesioną głową na szczycie stromego klifu..
Takiego który za nic ma stroje i tytuły,który nie bawi się w upiększanie surowego wnętrza kamiennego zamczyska,który walczy o to aby to co jego nie dostało się w łapy pstrokatych Anglików.Pachnie wiatrem i przestrzenią.Jest chłodny i surowy i nieobliczalny w walce ale jednocześnie ma wielkie serce które potrafi kochać.
I jakby nie to wielkie zamczysko na skałach które w moim wyobrażeniu być musi to powiedziałabym ,że taki jasnowłosy William Wallace;)
Nuty zapachowe: kora drzewa chinowego, aldehydy,mirra, żywica olibanowa, drewno aloesowe, piżmo.
Świeży jak podmuch wiatru omiatający szkockie klify a przy tym nie mający nic wspólnego z poznanymi przez mnie zapachami które nazywa się świeżymi .Pachnie świeżutką żywicą i drewnem,mocno wyczuwalne są tez zielone nuty trawa? zioła?Lekki,świetlisty i przejrzysty jak tafla szkockiego jeziora ukrytego pomiędzy licznymi wzniesieniami a jednocześnie ostry, trochę pikantny.Pewnie za sprawą mirry;)
Nie rozbiorę go na nutki,bo nie potrafię,kojarzy mi się z przestrzenią,ale mam konkretny obraz który mi do niego pasuje.Może to dlatego, że swego czasu naczytałam się książek o średniowiecznej Szkocji.
I L'Eau Guerriere kojarzy mi się właśnie z tym krajem.

Takiego który za nic ma stroje i tytuły,który nie bawi się w upiększanie surowego wnętrza kamiennego zamczyska,który walczy o to aby to co jego nie dostało się w łapy pstrokatych Anglików.Pachnie wiatrem i przestrzenią.Jest chłodny i surowy i nieobliczalny w walce ale jednocześnie ma wielkie serce które potrafi kochać.
I jakby nie to wielkie zamczysko na skałach które w moim wyobrażeniu być musi to powiedziałabym ,że taki jasnowłosy William Wallace;)
Nuty zapachowe: kora drzewa chinowego, aldehydy,mirra, żywica olibanowa, drewno aloesowe, piżmo.
5.04.2010
Parfumerie Generale,Coze
Ostatnia z próbek wyciągniętych z szuflady na okoliczność nudnych świątecznych dni...Coze.
Pierwsze moje skojarzenie i gotowy obraz: okolice Łysogór,chatynka w lesie,palenisko,wiązki ziół po uwieszane u sufitu ,na ogniu z suchego wszystkiego pyrkocze kociołek a w nim coś jakby gorzka czekolada,ale Zielicha do której należy chatynka,kociołek i suche wszystko nie upilnowała kociołka i owa czekolada zaczyna się przypalać, babinie jednak zdaje się to nie przeszkadzać,mruczy coś pod nosem i sypie suszone zielsko krusząc jej uprzednio w pomarszczonych dłoniach.Po chatce zaczyna rozchodzić się zapach ni to czekolady ni mocno upalonej kawy,unosi się mdląca oleista wręcz narkotyczna smuga zapachu.Zielicha kręci nosem i dorzuca do mikstury ciemne kuleczki angielskiego ziela,miesza,pomrukuje i znów kręci nosem.Kręci się po chałupce skubiąc suche gałązki ziół z wiszących wiązek i dorzuca do paleniska.....
I tak pyrkocze sobie w kotle ciemna lśniąca gęstawa ciecz,a a gorzkawa korzenno -czekoladowa woń wyłazi szczelinami z chatynki rozłażąc się na spory obszar świętokrzyskiego lasu.
Tak właśnie odbieram Coze.....ciemna ,niemal czarna ciekła i nasycona do granic możliwości czekolada,ziołowa.. aż trudna do wyobrażenia a co dopiero zjedzenia.Jeżeli miała tam znaleźć się słodycz to chyba w minimalnej dawce.Toteż mnie się kulinarnie nie kojarzy.Mhrrrocznie się kojarzy...a na koniec wychynęło mi coś jakby szałwia(??). A to niespodzianka,czyżby babina przesadziła z zielskiem? ;))
Trwałość średnia 2-3 godziny i znika bez śladu.
Nuty zapachowe: olej konopny, pieprz, ziele angielskie, kawa, heban, czekolada, burbońska wanilia
Pierwsze moje skojarzenie i gotowy obraz: okolice Łysogór,chatynka w lesie,palenisko,wiązki ziół po uwieszane u sufitu ,na ogniu z suchego wszystkiego pyrkocze kociołek a w nim coś jakby gorzka czekolada,ale Zielicha do której należy chatynka,kociołek i suche wszystko nie upilnowała kociołka i owa czekolada zaczyna się przypalać, babinie jednak zdaje się to nie przeszkadzać,mruczy coś pod nosem i sypie suszone zielsko krusząc jej uprzednio w pomarszczonych dłoniach.Po chatce zaczyna rozchodzić się zapach ni to czekolady ni mocno upalonej kawy,unosi się mdląca oleista wręcz narkotyczna smuga zapachu.Zielicha kręci nosem i dorzuca do mikstury ciemne kuleczki angielskiego ziela,miesza,pomrukuje i znów kręci nosem.Kręci się po chałupce skubiąc suche gałązki ziół z wiszących wiązek i dorzuca do paleniska.....
I tak pyrkocze sobie w kotle ciemna lśniąca gęstawa ciecz,a a gorzkawa korzenno -czekoladowa woń wyłazi szczelinami z chatynki rozłażąc się na spory obszar świętokrzyskiego lasu.
Tak właśnie odbieram Coze.....ciemna ,niemal czarna ciekła i nasycona do granic możliwości czekolada,ziołowa.. aż trudna do wyobrażenia a co dopiero zjedzenia.Jeżeli miała tam znaleźć się słodycz to chyba w minimalnej dawce.Toteż mnie się kulinarnie nie kojarzy.Mhrrrocznie się kojarzy...a na koniec wychynęło mi coś jakby szałwia(??). A to niespodzianka,czyżby babina przesadziła z zielskiem? ;))
Trwałość średnia 2-3 godziny i znika bez śladu.
Nuty zapachowe: olej konopny, pieprz, ziele angielskie, kawa, heban, czekolada, burbońska wanilia
28.02.2010
Parfumerie Generale,Musc Maori


Orientalno-piżmowe
Musc Maori taki właśnie jest. To przepyszna , smakowita mleczna czekolada, płynna , podgrzana ...I próżno doszukiwać się w nim czegokolwiek innego. Czekoladowa fuzja która roztacza swój aromat dookoła i przywodzi na myśl same najmilsze skojarzenia: beztroskę i jakaś trudną
do opisania radość. Otula puszystością, igra z nosem , tańczy dookoła nadgarstka i znika by po chwili objawić się herbatnikiem oblanym czekoladą
i znowu znika i wraca...Nie męczy nie dusi , nie przytłacza słodyczą , unosi się dookoła delikatną czekoladową chmurką...takie jest Musc Maori.
Wspaniały zapach dla łasuchów nie powodujący nadmiernych kilogramów ani wyrzutów sumienia po zażyciu , no chyba że z powodu
nie małego ubytku w portfelu ;)
Czekolada najwyższej jakości z najlepszych składników, kremowa, gładka, rozkosznie rozpływająca sie w ustach.
Nie da się doszukać w tym zapachu marnej jakości serwatki czy mleka w proszku, owszem czuć jej mleczność , ale bogatą , niczym nie doprawioną, miłą dla nosa.
ale przede wszystkim czuć kakaowca.
Łasuchem nie jestem toteż przypuszczam , że moją sympatię dla Musc Maori powoduje piżmo i tonka.
Zauważyłam , że podoba mi się niemal każdy zapach w którym gości ta urokliwa fasolka :)
Moim zdaniem nietypowy i mało perfumeryjny to zapach ale bynajmniej nie jest to jego wadą-bo miło jest czasem pachnieć inaczej;)
Nuty zapachowe: kakaowiec, białe piżmo, ambra, fasolka tonki
Subskrybuj:
Posty (Atom)