Gdyby ktokolwiek dał mi do powąchania Eau du Fier w jego początkowej fazie nie wpadłabym na to, że mogą to być perfumy. Przeczytawszy nuty spodziewałam się czegoś zupełnie innego . Tymczasem początek mnie przeraził, nie aż tak bardzo;p Ponieważ człowiek takim stworzeniem jest, że podobają mu się różne wydzielające woń dziwy. Takoż i tutaj.
Zapach podobno inspirowany małą wyspą na zachodnim wybrzeżu Francji. Słone morze, piaszczyste plaże i tak dalej...
Tymczasem ja poczułam woń przykurzonego stryszku, wielokrotnie pastowanego, wiekowego parkietu, jaki pamiętam z starej, wiejskiej szkoły w której dane mi było w dzieciństwie często przebywać w okresie wakacji. Zapach ten nie mija, w miarę upływu czasu trwa równie intensywnie jak na początku, podłoga zbiera tylko kolejne warstwy kurzu, które początkowo wgryzają się w warstwę pasty a potem tworząc nań szarą pylistą smugę.
Kurz osiada na wszystkich wypucowanych meblach na starych poszarzałych mapach.
Próbowaliście kiedyś podpalić deseczkę parkietu? Ja owszem ;) W Eau du Fier to chyba wędzona herbata będzie tą paloną deseczką. Jednak mi taka herbatka nie smakuje ;)
Pomimo najszczerszych starań i pobudzania wyobraźni różnymi znanymi mi metodami jedyne co jeszcze udało mi się wyłuszczyć z tego dziwaka (jednak) to sól. Dużo soli. I ani grama słodyczy która przeciętnemu osobnikowi używającemu perfum mogłaby się z nimi kojarzyć.
No i koniec. Ostatni rzut oka na opustoszałą szkolną salę geograficzną: na jednym ze stolików leży zaschnięta smętna skórka pomarańczy.
Zapach sam w sobie ciekawy i pomimo tego że sama używam wielu zapachów uznawanych przez otoczenie za śmierdzące dziwadła do tego jakoś trudno mi się przekonać. Wąchać z nadgarstka owszem, pachnieć nim jednak nie. I nie szkodzi bo Eau du Fier nie jest już produkowany.
Nuty zapachowe:
mięta, gorzka pomarańcza, goździki, kora brzozy, wędzona herbata, osmantus, fleur de sel (salt flower).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Chodziłaś do szkoły w wakacje? Orety. ;) I faktycznie tak wyglądała?
OdpowiedzUsuńSłone perfumy są świetne, ale maja to do siebie, ze czasem trudno się do nich przekonać (szczególnie,jeśli jest to nawiązanie do morza). Eau de Fier mogłoby mi się spodobać... chyba. Choć raczej po jesieni. :)
A klimat, który opisałaś, na mnie działa jak najbardziej zachęcająco. Taki antykoszperacz ze mnie. :)
Aga nie myślałaś żeby zostać nosem ??? wiesz jak byliśmy w tm muzeum Fragonard to mówili że potrzebne są takie nosy że szkolą ludzi itp. a swoją drogą to w paczce był dla ciebie taki odlewik perfum z tego miejsca kupiłam sobie mały flakonik i ci odlałam :/
OdpowiedzUsuńO miło Cię czytać. Ja niestety EdF nie znam... ale Twoja wizja jakoś szczególnie do testów nie zachęca. :)
OdpowiedzUsuńChoć geografię kocham :P
Czym jest wędzona herbata ? :)
OdpowiedzUsuńWędzona herbata to Lapsang Souchong.
OdpowiedzUsuńA zapach piękny, dym, przemijanie, niemal bezruch, trochę smutku ;)
Na szczęście ja tu Lapsanga nie czuję. Lapsang śmierdzi. A Eau du Fier... Może i też śmierdzi, ale jak pięknie!!!
OdpowiedzUsuńPowysępiełam wspólnozakupowe próbki od niezadowolonych, a teraz... Ciiii... Nie przyznam się. :DDD
Sabbath, niech zgadnę, przygotowujesz petycję do Annick Goutal z żądaniem wznowienia produkcji Eau du Fier?
OdpowiedzUsuńTo tak jak z Garażem CdG albo Nostalgią SMN, niby jedzie chemią ale chce się wąchać;).
OdpowiedzUsuńJa nie umniejszam urody EdF ale nie mogę zlać się nimi "po całości", no nie mogę;>
Wszystko co napisaliście Sabb,Piotrze,to prawda,szkoła jest pusta,więc i przemijanie i bezruch.
Wiedźmo..no ja taką tę szkołę pamiętam, szkoła pachnie zupełnie inaczej gdy jest pusta, gdy słychać nosem tylko ślad działań ludzi dbających o czystość, czuć ten trud włożony w to aby stara podłoga jeszcze przez czas jakiś udawała stan przyzwoity. Ja w tej szkole uwielbiałam przebywać ,zaglądać we wnętrzności plastikowego modelu ludzkiego,skakać po starej drewnianej scenie i grać na lekko rozstrojonym pianinie. Spędziłam w niej rok, w wieku 6 lat.
Jednego roku w szkole ,na sali gimnastycznej urósł tak wielki grzyb pod podłogą że można było zjeżdżać z góry po tych wyglansowanych parkietach. Ale była zabawa:)
Piotrze, nie. Jakoś mi to do głowy nie przyszło. :)))
OdpowiedzUsuńSkarbku, Nostalgia piękna jest. Z serii Synthetic mnie by się marzył Tar...
W kwestii szkoły - nie ma takiej, w której lubiłabym przebywać. Chyba...
Kurczę, to musiała być przygoda. :) Też kiedyś mieszkałam w szkole w wakacje - ale co to za cisza i pustka, z dziesiątką innych osób i ekipą remontującą salę gimnastyczną? Za to asystowałam przy porodzie kotki woźnego. ;P Grzyb pod parkietem? Dyrektor mojej podstawówki chyba by dostał apopleksji na taką niesubordynację przyrody! ;)
OdpowiedzUsuńA Sabb sama odtwarza Eau du Fier. A co się będzie prosić! ;)
Blogroll to inaczej list blogow i u Ciebie Skarbku jestem:D to tak poza tematem:)
OdpowiedzUsuń