Na wszystko w życiu musi przyjść odpowiednia pora, odkrywcze prawda?
Jakkolwiek banalnie by to brzmiało tak właśnie jest , no może poz tym wszystkim na co pora nigdy nie przychodzi albo nie powinna przyjść .
U mnie nadeszła właśnie pora na to aby wyrazić swoją absolutnie subiektywną opinię na temat L'eau de Kasaneka, które czas temu znaczny wpychałam w najgłębszy róg pudełka z pachnącymi dobrami, mrucząc pod nosem " no nie wiem, nie wiem".
Teraz nie mogę się nadziwić samej sobie za co pokarałam tego pięknego sampelka siedzeniem w kącie przez tak długi czas. I po raz kolejny nadziwić się nie mogę jak może się zmienić odbiór tego samego zapachu na przestrzeni kilku miesięcy.
Zapach ten sklasyfikowany jest jako kwiatowo - orientalny, w moim odczuciu jest raczej drzewno - przyprawowo - zielony. Teraz , bo jeszcze kilka miesięcy temu przytaknęłabym temu, że jest to zapach absolutnie kwiatowy i odrobinę orientalny ;-)
Otwarcie bardzo przypomina mi Dolce Vita, podobieństwo to trwa przez jakiś czas i przez tę chwilę wyraźnie bergamotę, pomarańczę i różę po czym zapach zaczyna ewoluować w kierunku lasu, staje się pudrowo-zielony, puchaty jak leśny mech, z czasem pudrowe nuty ustępują słodyczy kwiatów przy czym najbardziej ale nie przesadnie wyczuwalne są ylang-ylang i heliotrop, zapach na tym etapie nie dusi , nie przytłacza, nuty przenikają się i współgrają ze sobą tworząc bukiecik doskonały, złożony miękko na kremowym i gładkim drzewie sandałowym i słodkawym cedrze, a wszystko to przepasane wstęgą... z piżma utkaną i nadal zielone.
Gdyby w lesie mieszkały leśne wróżki to słowo dają - mogłyby tak pachnieć.
Piękny, piękny zapach. I pomimo tego, że powstał w Japonii jest kompletnie nie japoński , jeśli wziąć pod uwagę wszystko to, jak i z czym przeciętnemu człowiekowi kojarzy się ten kraj.
Trwałość zapachu świetna , projekcja ( moje 'ulubione' słówko ostatnio ) również bardzo niczego sobie .
Nuty zapachowe:
głowy: Hamanasu (japońska róża), świeża bazylia, przyprawy (imbir, kardamon, gałka muszkatołowa), pomarańcza, bergamotka
serca: ylang-ylang, róża, heliotrop, jaśmin
bazy: drzewo sandałowe, wetiwer, cedr, wanilia, piżmo
Testowałam rok temu, bo flakonik mnie przyciągnął. :D Słabo pamiętam, ale była to jedyna próbka z Q., którą zużyłam w całości. Pudrowo-orientalny zapach, muszę sobie przypomnieć. A teraz na przekór zimie chodzi za mną coś wiosennego. :) Zielonego, różanego lub herbacianego. Cinemę używam namiętnie teraz.
OdpowiedzUsuńP.S. Wchodząc ostatnio na W. dowiedziałam się, że jest nawet oudowa Flowerbombka! du ju noł? Ciekawa jestem :)
Aj noł, wszak teraz każda firma wypuszcza ouda. Nawet Malizia ma oudy i to parę sztuk, no mówię - tylko patrzeć a pojawią się oudowe bi-esy :P
UsuńBombki nie znam , będzie w sklepach to powącham, chyba że nie będzie to nie powącham :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś seteczkę Kasaneki, ale oddałam mamie. Pamiętam, że zapach był piękny, niemniej po jakimś czasie uznałam, że nie do końca mój.
OdpowiedzUsuńDługo zastanawiałam się, co napisać pod tą recenzją; bo że chcę ją skomentować, wiem od kilku dni.
OdpowiedzUsuńWychodzi na to, ze jestem chyba jedyną osobą, na której te perfumy nie zrobiły specjalnego wrażenia. Niby nie tragiczne, ale jakieś takie... irytujące się wydają.
Tiaaa... dziwna jestem, wiem. :P
Znam i lubię. Godna polecenia jest tez L'eau de Ryokuei
OdpowiedzUsuńSłyszałam pochlebne opinie ale dotąd nie miałam okazji poznać, tym razem zanotuję żeby przy najbliżej bytności w Quality powąchać je przynajmniej .
Usuń