27.07.2010

Laboratorio Olfattivo -słów kilka o Alkemi,Daimiris,Alambar i Cozumel

Obnażyłam te włoskie cuda ,wszystkie na raz i pora aby wspomnieć o nich choć po parę słów, zanim się rozstaniemy na zawsze.
Trzeba przyznać im jedno, pośród ogromu trudnego do ogarnięcia przeróżnych woni które w moim odczuciu w pewnym stopniu zaczynają się powtarzać, mniej lub bardziej przypominać jakiś inny wcześniej poznany -twórcom zapachów Laboratorio Olfattivo udało się stworzyć coś czego nie było.

Alambar
Moim zdaniem najciekawszy. Ambrowy , ciepły i bogaty. W pierwszej chwili intensywność ambry lekko mnie zamroczyła, następnie rozpełzła się dookoła tracąc na intensywności a zyskując na urodzie  Próbuję wczuć się co też  w Alambarze piszczy, puszczam sobie wodze fantazji : wiejska spiżarnia uczyniona z kawałka sieni a w niej brytfanny przestygniętej szarlotki umiarkowanie słodkiej , z umiarkowaną ilością jabłek i umiarkowaną ilością cynamonu.
Ale nie szarlotka odzwierciedla zapach a powietrze w chłodnej spiżarni , gdzie od podłogi ciągnie chłodem po nogach, gdzie pachnie starymi rozeschłymi deskami prowadzącymi na strych, pokrytymi z lekka kurzem w miejscach gdzie stopa nie sięga, gdzie na każdego intruza spogląda z rogu pająk siedzący na pokaźnej pajęczynie a na drewnianych półkach stoją kamienne naczynia.
I Alambar pachnie mi  taką właśnie spiżarnią ze szarlotką .To wyobrażenie jest mocno zaskakujące bo mani mi się obraz nader skromny i prosty, obraz właściwie prymitywnego na dzisiejsze czasy pomieszczenia i zapach placka,nie masowej szarlotki z 30 dekami proszku do pieczenia, cukru waniliowego i byle jakiej mąki za 20 zł/ kg, ale ciasta zrobionego z sercem , z jaj od kur biegających po podwórku , mąki z wora w sieni, masła ukręconego  z mleka, z porannego udoju.Takie ciasto pachnie i smakuje inaczej, tymczasem Alambar pachnie niezwykle bogato, upojnie wręcz.Widać naprawdę piękno tkwi w prostocie.

Nuty: ambra, cynamon, kakao, bergamota, wanilia

Alkemi
  Z Alkemi sprawa jest bardziej skomplikowana.Śliwkowo-paczulowe jest...ale, żeby nie było tak całkiem sztywno....mógłby się nazywać marzenie konesera....trunków,to na pewno tylko tak się zastanawiam-bo ja koneserem nie jestem czy czuję brandy,czy orzechówkę domowej roboty czy też może jednak śliwowicę. A może rum?
  Zapach kołysze się i migoce jak alkohol w  odstawionej przed momentem szklance, roztaczając wokół piękny, ostry zapach , który wydaje się zmieniać z minuty na minutę. I tak raz jest to paczula a za chwilę słodkie ylang ylang,w  końcu zdaje się przeważać mirra i cedr.
A gdy koneser zaczyna trzeźwieć czytaj: gdy się zapach na nadgarstku pięknie uleży zaczyna się objawiać waniliowo-drewniana miękkość no i ambra-na końcu o dziwo ;)
 


Nuty: ylang-ylang, ambra, olibanum, paczula, mirra, drzewo cedrowe, drzewo kaszmirowe, wanilia, drzewo sandałowe

Daimiris

 Tak mi smutno...chciałam alby Daimiris był cieplutki i miło zamszowy  i kurczę ...nie jest, to raczej świeżo garbowana zesztywniała z zimna skóra w towarzystwie irysów. I Irysy mnie zawiodły. Są smętne jak uwiędnięta wiącha rzucona na wybejcowaną połyskliwą trumnę. Mnie nawet brak słów aby go opisać tak jestem rozczarowana, toż z całej czwórki w  nim pokładałam największe nadzieje , no i masz babo, swoją intuicję :/  Mnie się on kojarzy z jednym , lekko makabrycznym obrazem...pogrzeb kogoś z Ochnika  podczas wielkiej ulewy.Ot!
Tłumy zlanych deszczem skórzanych kurtek i płaszczy....ech nieważne ...

PS. Niech wszyscy pracownicy i udziałowcy spółki Ochnik żyją jak najdłużej!


Nuty: zamsz, skóra, irys, ambra

Cozumel  
 Wyczytałam (nie będę udawać że wiedziałam) , iż Cozumel to nazwa wyspy w Meksyku na której jako pierwsi zamieszkali Majowie i chyba właśnie  życiem Majów inspirowany był ten zapach.
Cozumel jest zmienny jak stan magazynu w sklepie w Prl. (lubię takie porównania) .W jednej chwili maksymalnie zielono bazyliowy , w drugiej waniliowo słodki. Pachnie łysawym upalonym tatuśkiem, który w ramach odnawiania dawnych przyjaźni wyskoczył na imprezę w stylu lat 70- tych. I się przeliczył. Trochę dziwny jest, dymny, trochę gorzki, trochę słodki, trochę ambrowy, trochę drzewny i trochę kadzidlany...W jednej chwili zachwyca a w drugiej odrzuca...
A na koniec staje się tak słodko-drzewny, że aż łupie w zębach. Mnie otumania  dusi i ogłupia, mam wrażenie że albo zaraz usnę albo zwymiotuję,abo przelecę się naked dookoła osiedla. Tylko nie wiem, czy będę mogła wybrać co się stanie czy stanie się to poza moją wolą i zadecyduje jakaś siła wyższa.
Chciałoby się więcej drzewa sandałowego, bo jest ładne, ale więcej ni ma...

Nuty: tytoń, konopie, drzewo sandałowe, drzewo cedrowe, bazylia, bergamota, olibanum, ambra, bób tonka

ps.
a Alambar to nazwa restauracji w Strasburgu  ;p






15.07.2010

Frederic Malle,French Lover

Zawahałam się nad tym postem...nadal zresztą się waham, zwykle piszę to co czuję, tutaj mam trochę mieszane uczucia, bo za szczerość mogę zostać skazana na banicję z kręgu wąchających, czujących, tych co znają ,uwielbiają.
Ale  niech tam...nie będę się silić na nic ponad to co nos mój wyczuł. Wybaczta ludzie.
Wiele się spodziewałam po tym zapachu, że omdleję z zachwytu, że zachłysnę się zapachem i popadnę w totalny odlot po wsze czasy, że ma bielizna postanowi spotkać się z podłogą, no bo czegóż innego mogłam się spodziewać naczytawszy się iż prawdziwy zeń francuski kochanek, że oszałamiający, że wspaniały ,oczyma wyobraźni widziałam wiele zaślinionych dziewczęcych lic i męskich podekscytowanych możliwością posiadania pachnącego cuda o taaakiej mocy.Niczym hiszpańska mucha.....
No i mam... pijanego Victrixa -jakkolwiek to brzmi.
Przede wszystkim czuję ziele angielskie i wetiwer, no i cedru trochę. A kadzidło gdzie? Ni ma. Zapach zmienia się jak w kalejdoskopie, do samego końca: na zmianę czuję zieleń i żywicę i wydartą z wilgotnej ziemi wiąchę młodej , dorodnej marchewy.
Zapach w sumie jest interesujący, surowo męski, szorstki , można nawet się pokusić o stwierdzenie, że pasuje do nieokrzesanego łamacza niewieścich serc....tylko ...dziś nikt nie mówi o kobitach " niewiasty" a nazwa French Lover mnie pasuje bardziej bo upudrowanego, wyfiokowanego  marnej postury paniczyka w atłasach ;)
Ale to French Lover pisane po angielsku więc niech będzie ;)
Jak bardzo muszę być oziębła skoro nie rusza mnie Francuski Kochanek?  Czy jest On naprawdę tak piękny i tylko ja tej urody nie dostrzegam,czy może trochę działa w tym przypadku siła sugestii ?
Nie wiem, i w sumie wszystko mi jedno jak jest ...



Nuty zapachowe: cedr, wetiwer, florencki irys, ziele angielskie, galbanum, paczula, kadzidło i piżmo.

10.07.2010

Comme des Garcons,Wonderwood

Z braku laku dobry i Wonderwood, ale laku nie brakuje więc...
Drzewny jest faktycznie, zgodnie z zapowiedziami i ciekawa jestem czy pewna znajoma poszukiwaczka drzewności absolutnej odnajdzie w nim swojego graala ;)
Zerkając na nuty ciśnie się na usta stwierdzenie: no drzewnie jak cholera a tymczasem sprawa wygląda nieco inaczej...
otóż widzę ja Emila ( pamiętacie Emila który  ciągle strugał w drewnie? ) , Emil siedzi sobie w drewutni na poszarzałym pniaczku, otoczony różnej odmiany i wielkości pniaczkami ( przyjmijmy że Emil ma nawet te najbardziej egzotyczne), kawałkami desek , pod jego nogami rośnie kupka strużyn świeżego i pachnącego drewna. Ale ja Emila widzę jedynie przez szczeliny między deskami, zaglądam do drewutni jednym tylko okiem..I to drewno mogę powąchać wciskając dosłownie nos między dwie deski, szczelina jest wąska, nos ściśnięty, choć wdycham zapach najgłębiej jak się da to czuję tylko połowę tego co mogłabym wywąchać, tego co spodziewałam się wywąchać....i czuję niedosyt jakiś. Najchętniej wdarła bym się do Emilowej drewutni i rzuciła się w te deski, pniaczki i drzewne wióry.
Kiedy Emil się zmęczy, wyjmuje z kieszeni spodni kilka sztuk muszkatołowej  gałki i przerzuca je między palcami a że czort z niego, to  ściera scyzorykiem gałkę i posypuje nieduże kawałki drewna . A potem niesie mamusi,do pieca...
I tą gałkę czuję mocniej mino ściśniętego nosa...
Na ciele żywym w Wonderwoodzie dosyć dobrze wyczuwalna jest bergamota na nieżywej odzieży-ani odrobiny.
Najciekawsze zjawisko to cristalon, jedyne znane mi coś o tej nazwie to nawóz z mikroelementami ale nie spodziewam się , aby do perfum dodano nawozu dla roślin, no chyba żeby wzmóc intensywność zapachu drewna a jeśli tak to skutku to nie przyniosło ;p
A jeśli to coś innego to...ktoś wie???
Poza wszystkim  Wonderwood nie jest w moim odczuciu jakimś innowacyjnym zapachem, mało w nim obiecywanej magii, znowu mam wrażenie, że to już było... i jeśli to co było w CdG będzie wracać w dalszym ciągu to kupując  zapach CdG  można będzie powiedzieć do sprzedawcy: cokolwiek oprócz tych kilku(i tu wymienić serię 5,6,7 czy co tam sobie ktoś uważa...)
Dobra,pojechałam może mało elegancko- to z upału pewnie.Kończąc ten mętny wywód...Wonderwood nie jest brzydkim zapachem, ale mało cukru w tym cukrze...;)


Nuty zapachowe:  pieprz, bergamota, olibanum, gałka muszkatołowa, drzewo kaszmirowe, drzewo sandałowe, drzewo gwajakowe, drzewo cedrowe, kminek, aoud, wetiwer, drzewo sandałowe, cristalon
cóż to ten cristalon?

6.07.2010

Serge Lutens,Daim Blond

Dzisiaj umyśliłam sobie coś znacznie przyjemniejszego dla mojego nosa-  Daim Blond. Jak może pachnieć zamsz? Trudno to sobie wyobrazić jeśli się nie powąchało...a zielony, gorzki zamsz? to już w ogóle niemożliwa niemożliwość...tymczasem ja tak właśnie czuję. Cierpki, zielony gładki i szorstki,, niezwykle narkotycznie wręcz pociągający...
Nie mogę oderwać nosa od nadgarstka  ani  pojąć dlaczego tak się dzieje, trudno uznać wdychając ten boski zapach, że to pachną perfumy. Taki z niego oryginał.
Cierpkość w Daim Blond przypomina mi zieloną skórkę orzecha włoskiego, albo jeszcze mokrawą od tej skórki łupinę , trochę też przypomina gorzki rumianek , no i głóg czuję....jak pięknie czuć głóg gdzieś indziej niż na krzewince :)  Ma dosłownie odrobinkę , niemal niezauważalną ociupinę słodyczy, którą pewnie daje mu irys natomiast mnie bardziej kojarzy się z obdartą z kory giętką wierzbową witką. Obdzieraliście kiedyś?  Ja ciągle ;)
W moim odczuciu jest to zapach absolutnie wytrawny i to jest intrygujące.. bo z jednej strony jest surowy nieprzystępny i...dziwny  a z drugiej  tak tajemniczy przytulny i zmysłowy że chce się być jak najbliżej niego...i czuć go , czuć bez końca.
No i pięknie, bo jest niezwykle trwały.  Nie znam jeszcze wszystkich ale może to dlatego, że pochodzi z czarnej kolekcji "Eaux de Parfum Haute Concentration" .....
Choć bywa  niekiedy, że concentration jest  słowem jeno  i nijak się ma do intensywności, stężenia i mocy...




Nuty zapachowe: głóg, cejloński kardamon, irys, pestki moreli, piżmo, heliotrop, skóra
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...