Dzisiaj umyśliłam sobie coś znacznie przyjemniejszego dla mojego nosa- Daim Blond. Jak może pachnieć zamsz? Trudno to sobie wyobrazić jeśli się nie powąchało...a zielony, gorzki zamsz? to już w ogóle niemożliwa niemożliwość...tymczasem ja tak właśnie czuję. Cierpki, zielony gładki i szorstki,, niezwykle narkotycznie wręcz pociągający...
Nie mogę oderwać nosa od nadgarstka ani pojąć dlaczego tak się dzieje, trudno uznać wdychając ten boski zapach, że to pachną perfumy. Taki z niego oryginał.
Cierpkość w Daim Blond przypomina mi zieloną skórkę orzecha włoskiego, albo jeszcze mokrawą od tej skórki łupinę , trochę też przypomina gorzki rumianek , no i głóg czuję....jak pięknie czuć głóg gdzieś indziej niż na krzewince :) Ma dosłownie odrobinkę , niemal niezauważalną ociupinę słodyczy, którą pewnie daje mu irys natomiast mnie bardziej kojarzy się z obdartą z kory giętką wierzbową witką. Obdzieraliście kiedyś? Ja ciągle ;)
W moim odczuciu jest to zapach absolutnie wytrawny i to jest intrygujące.. bo z jednej strony jest surowy nieprzystępny i...dziwny a z drugiej tak tajemniczy przytulny i zmysłowy że chce się być jak najbliżej niego...i czuć go , czuć bez końca.
No i pięknie, bo jest niezwykle trwały. Nie znam jeszcze wszystkich ale może to dlatego, że pochodzi z czarnej kolekcji "Eaux de Parfum Haute Concentration" .....
Choć bywa niekiedy, że concentration jest słowem jeno i nijak się ma do intensywności, stężenia i mocy...
Nuty zapachowe: głóg, cejloński kardamon, irys, pestki moreli, piżmo, heliotrop, skóra
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zaciekawiłaś mnie bardzo, i samym zapachem i swym oryginalnym i pięknym jak zwykle opisem:)
OdpowiedzUsuńOsobiście mam z Daim Blond kłopot: niby mi się podoba, ale... Z drugiej strony: nie lubię tego zapachu, ale... Tak więc sama nie wiem. :/ Może to znowu "sprawka" tego cholernika irysa, którego w połączeniu ze skóra jakoś nie zawsze trawię? A do tego morela, czyli znowuż soczystość (bo ja owoc czuję).
OdpowiedzUsuńKiedyś nagminnie zrywałam liście z drzew, brzozy odzierałam z kory a gdyby w mym bezpośrednim sąsiedztwie znalazła się jakaś płacząca wierzba, to też bym jej spokoju nie dawała. ;) A później mam z babcią mi wytłumaczyły, że z nudów roślin się nie krzywdzi, bo je to boli. ;) I tak mi zostało - dziś jestem w stanie zrobić awanturę kolesiowi, który przyczepia do drzewa ogłoszenie, gdy przeznaczony do tego słup stoi tuż obok. :)
Informatyk zajrzał, sprawdził, poszperał: powiedział, że niby wszystko powinno być okej. Skoro nie jest, t podziękowałam i zostawiłam komentarze w moim blogu tak, jak teraz. :)