Podekscytowana zacierałam ręce w oczekiwaniu na małe buteleczki ze śmiesznymi etykietkami, zawierające w moim wyobrażeniu niezwykłej urody niewiadomoco.
No i są. No i rzeczywiście jest to niewiadomoco . Zawędrowałam na stronę smellbent.com, żeby się upewnić że nie czuję tego co wedle skromnych bo skromnych ale jednak opisów czuć powinnam.
Z przykrością ale mus przyznać, że do mnie kręcioły Brenta -Smell Benta nie przemawiają jakoś...
Jednego nie można im odmówić, trwałości. Bo biorąc pod uwagę, że niektóre zapachy po godzinie zostają wątłym wspomnieniem ichniejsze 5-7 godzin to jest już coś. Gdyby jeszcze to coś zachwycało zapachem, to wyklikałabym tu ze 3 peany na ich cześć.
No więc po takich wstępnych wnioskach zebrałam sie w sobie i postanowiłam machnąć hurtem o kilku poznanych Smell-olejkach zanim się z nimi pożegnam, nie rodrabniając się na osobne posty o każdym.
Pięciowyrazowy post bowiem to byłaby przesada nawet jak na moje możliwości ;P
krótko więc:
Sexy Turtleneck -świeża buła ze sporą ilością miękkiego masła i miodem
nuty : miękkie drewno, piżmo, tonka, żywice, masło, paczula.
Horny Little Devil-drewniany młynek z pieprzem i oderwany z drzewa żywiczny złoty strupek.
nuty: bursztyn, czarny pieprz, piżmo, cynamon.
Incensed- jeżeli TO jest kadzidło to muszę stwierdzić, że nie znałam dotąd kadzidła,dla mnie smużka wanilii i mirry, z buteleczki pachnie zupełnie inaczej , bardziej żywiczno-dymnie.
nuty: kadzidło, mirra, wanilia....
Reindeer Games- No i Reindeer jest bardziej Incensed od Incensed, fajny , żywiczny , jak herbata z własnoręcznie robionym syropem z młodych pędów sosny.
nuty: francuskie kadzidło,bergamota,topola (?), bursztyn, daglezja zielona ( sosnowata, z modrzewiowych ;) )
Tibet ur Bottom - też ponoć kadzidło, i to potrójne ;> a w moim odczuciu świeżo drewno pociągnięte lakierobejcą
nuty: galanga l(przyprawa podobna do imbiru), ironwood , i nie wiem co jeszcze....
Never Never Land - maksymalnie ambrowy, aż do umordowania , bardzo przypomina mi Alambar Laboratorio Olfattivo.
nuty: gaiac,wetiver, bursztyn, pustynna róża....
Chile Vanilli paczula,wanilia i kora cynamonu. I paczula;)
Chile może podobać się wielbicielkom Yves Rocherowej Neonatury Cocon. Ja widzę spore, niemal bliźniacze podobieństwo . Chile pozbawione jest suchości jaką czuję w Coconie no i trwałość ma o wiele lepszą.
Po jakimś czasie podobieństwo do Cocona znika ale zapach zyskujena urodzie, stając się przyjemnie ciastkowy;)
No i ostatni z poznanych Elf-Fulfilling Prophecy-chyba największa moja nadzieja.....na piernik.
Po testach okazało się że żaden tam piernik, że szarlotka z suszonych jabłek, kto czyta dziś niech sobie wyimaginuje że szarlotka ta się piekła na święta, jabłek miałyście / mieliście za mało i nadrabialiście ciastem , o! Nic z piernika, no zupełnie nic. Takie samo zaskoczenie jak w przypadku zeszłorocznej limitowanki Gingerbread CB I Hate Perfume . Elf przypomina mi Demeterowe Mulled Cider i jest pięć razy trwalszy.
fotka: własnoręczna
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Taaaa... Horny Little Devil żywiczny strupek? Pf! Chciałabym!
OdpowiedzUsuńPoza tym jestem zachęcona. Ale mam obawy, że nasze opinie mogą się różnić. :)))
Sabb,toż napisałam: strupek,li i tylko strupek;p
OdpowiedzUsuńAno spodziewam się że nasze opinie będą się różnić. Skoro jednak dla mnie Smell Benty są cienkie,to dla Ciebie mogą być tylko jeszcze cieńsze;D
Gdybym była bardziej podatna na wpływy niż jestem, sexy w charakterze świeżej buły z masłem odrzuciłby mnie na czas jakiś od seksu;)
OdpowiedzUsuńJak wiesz, kochana, ze mnie straszny zapachowy dyletant, jak mnie jakiś zapach zachwyci, to umiem o nim tylko tyle powiedzieć, że mi się podoba:) Dlatego zawsze, z największą przyjemnością czytam Twoje zapachowe opowieści:) Alem Ci pokadziła, co?
Zawsze możesz opchnąć coś na Allegro. :) Pozbywasz się może Reniferka? Bo jakby co, to chętna się znajdzie. :) Albo Never Never Land, skoro ambrowy do granic wytrzymałości.
OdpowiedzUsuńJakby co, to wiesz.. ;)
Skarbek żyje! :) znaczy wiedziałam, że żyje, ale tęskno mi do czytania było ;)
OdpowiedzUsuńNo to ja smellbenta testować nie będę. Dziękuję :)
Skarbku, strupek lepszy, niż bobek. :)))
OdpowiedzUsuńJa wiem, czy ona takie cienkie? Te, które znam rewolucji nie robily, z papci mnie nie wyrwały, ale "fstrentó" zwykle też nie czułam. Miło cosie.
Choć oczywiście "miłe cosie" to za malo, by zapragnąć nie tylko flakonów, ale i kolejnych testów.
A sexy bułę z masłem ja bym ziterpretowała dosłownie i dosadnie. Aż wstyd się przyznać, jak, bo pomysłów mam kilka. Ale Ty z Baru, to pewnie równie oryginalne koncepcje Ci do głowy wpadły. :)))
Właśnie, "miłe cosie" A ja się widać spodziewałam czegoś więcej no i zonk ;) Rewolucji nie zrobiły i nie zrobią nawet w najniższej niszy . Ja w sumie fstrentó też nie odczuwam do żadnego z nich ,jednak coś mi "krzypi" i przestać nie chce;>
OdpowiedzUsuńUwierzysz Sabb jak napiszę, że nic typowo Barowego do głowy mi nie przyszło aż do tej pory? Pewnie nie;>
Escritoro! Kopę lat :D
Nie uwierzę nijajk, ale będę skwapliwie udawała, że wierzę. Pasuje? :)))
OdpowiedzUsuńMnie nie krzypi. Dynda mi troszku. Ale po cichu. :)))
Ale mam dziś dzień na malownicze wyrażenia. Buahahaha!
Nareszcie !!! No ile można czekać ;p
OdpowiedzUsuńCud miód ! uwielbiam Twoje zapachowe opisy, choć za cholerę nie umiem sobie wyobrazić co i jak ;p
Tak myślałam;]
OdpowiedzUsuńW sumie "dynda" to faktycznie lepsze określenie w tym przypadku,a już ciche dyndanie -i-de-al-nie ;)
o! Ja właśnie się czaiłam na smell benty!
OdpowiedzUsuńI chyba na większość przestanę. Chociaż napalony diabełek,skoro pieprzno- drzewny, może okazać się interesujący. Na renifer też mnie interesuje [ale kto chciałby pachnieć reniferem? :D]