20.10.2011
Histoires de Parfums,1804 George Sand
Kolejna zapachowa historia i kolejne fukanie na wizję Geralda Ghislaina. Nie chcę się zagłębiać w osobę George Sand ( ale natłok myśli zmusza do kliknięcia choć dwóch zdań ) w tym poście, choć sama zauroczona swego czasu Jej osobą przeanalizowałam z grubsza jej życiorys, chcąc sprawdzić ile jest w niej ekscentrycznej pisarki odzianej w portki , z niekończącym sie cygarem w ustach etc... i to jest spojrzenie od strony związku z Chopinem a w takim towarzystwie mało kobiet nie pełniłoby roli samca ;) Była córką oficera , może więc zafundowano jej dosyć zimny wychów... W moim odczuciu miotała się po między dwoma osobowościami twardej dominatorki o męskim obliczu i sentymentalnej, wrażliwej i być może nawet zagubionej kobietki, co można by wywnioskować z niektórych jej powieści w których miażdży mężczyzn, idealizuje kobiety a wszystko to w bardzo rzewnym tonie, co moim zdaniem nieco się ze sobą gryzie.
Także wizerunek George Sand nie jest jednoznaczny , a ja zupełnie na darmo jak się okazuje oczekiwałam tego samego od zapachu.
Miało być kwieciście , soczyście i zmysłowo, tymczasem nos mój otrzymał potężną dawkę czegoś na kształt tytoniu, tabaki, ze spor ilością goryczki- niczym przesiąknięte zapachem cygara ubranie. To dziwne. Nim spojrzałam w nuty, odbyłam 3 testy, byłam więc mocno zdziwiona nie znalazłszy w nutach tytoniu ( Może kręcą też z liści ananasa;) ).
Na początku zapach jest nieco słodkawy, owoc chciał się przebić ale mu się nie udało, potem mnie zemdliło, bo się okazało, że czuję różę i poczułam metal w zębach. Chciałam wyczuć coś więcej, chciałam jaśminu, a tu nic. Przez długi czas (dosyć krótkiego żywota na ciele) trwa etap, który miałam za tytoniowy, spowodowany pewnie przez gałkę muszkatołową , paczulę i goździk albo coś...innego. Ale, że kwiaty i to w dodatku róże.. I zapewne jaśmin jest podstępnie skamuflowany w taki sposób, że nie jest znanym z ogródka jaśminem, a aromatyzuje cygarko wespół z różą ;|. Dosyć szybko blednie drewnem smagniętym wanilią .
I to wszystko właściwie. To miała być historia George Sand, ale skończyła się nim się na dobre rozpoczęła. Szkoda.....
Czasem gdy wybieramy zapach sugerując się nutami , możemy się mocno zdziwić....można też się zdziwić sugerując się nazwą, ale co z tego. Obyśmy w życiu tylko takie rozczarowania przeżywali, nieprawdaż?
A kończąc ten smętny nieco wywód dodam jeszcze że 1804 nie jest zapachem brzydkim, ale moim skromnym zdaniem jest kiepskim zapachowym odbiciem George Sand. A piszę to , ponieważ zdarza mi się swoimi słowami przekazywać zupełnie co innego niż chciałam przekazać.
I uprasza się o niegrożenie mi nagłą śmiercią z powodu bezpodstawnego zniechęcania do niektórych zacnych i szacownych zapachów.
Nuty:
głowy: pelargonia z Tahiti, brzoskwinia z Korsyki, hawajski ananas
serca: goździk, gałka muszkatołowa, indyjski jaśmin, konwalia, marokańska róża
bazy: drzewo sandałowe, paczula, styrak, wanilia, białe piżmo.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
totalnie tego zapachu nie znam także nie jestem w stanie się odnieść ;) ale tytoniem pachnieć bym nie chciała ...tym bardziej, że tyle czekałam żeby wprowadzili zakaz palenia w miejscach publicznych hehe ale opis jak zwykle rewelacyjny ;*
OdpowiedzUsuńJa powąchać sobie z nadgarstka czasem lubię, ale spryskać się po pępek to też raczej nie ;) Dzięki Monia, miło że zajrzałaś do mnie :*
OdpowiedzUsuńAle o mojej prośbie pamiętasz ??? Że jakby co, jakiś link proszę...:D
OdpowiedzUsuńGrozić nie zamierzam, tym bardziej, że żaden Twój opis nie jest w stanie mnie zniechęcić, raczej zachęca do "własnonosego" obwąchania tego, co tu opisujesz:)
OdpowiedzUsuńAle prawdą też jest, że po czymś o takiej nazwie spodziewałabym się czegoś chyba jednak innego. Ale - jak napisałaś - obyśmy przeżywali tylko takie rozczarowania:)
O, nieee, znowu metal. Fujam i nie testuję! :)
OdpowiedzUsuńMarta Pamiętam, pamiętam :)
OdpowiedzUsuńBeti to ja dokładam resztę cieczy do Twojego przesyłu , sama zobaczysz :)
Sasiu może na Tobie akurat nie wylazł by metal , mi to róża robi :/
Kurcze nawet przeczytać w całości nie mogę bo w moment robi się na oczach piekąca skorupa. :/ Będę miała co nadrabiać później. ;))
OdpowiedzUsuńkurcze nie wiem gdzie odpisywać więc pozwoliłam sobie tu bo wpis dałaś :) cesarkę będę mieć najprawdopodobniej 3 albo 4 listopada. A co do mieszkania to hmmmm :P chyba nam się ono kurczy bo coraz mniej miejsca mamy :D
OdpowiedzUsuńtaaak wiesz póki człowiek dziecka nie ma to sobie żyje i jest mu ok czas sobie płynie a jak przychodzi dziecko na świat to dopiero zauważa się że czas nie płynie tylko zapi......la i to w takim tempie że strach :O
Serio??? Wąchnę panią Dupin? Dzięki, kochana, tylko po co se robisz kłopot? Ale siem cieszem, wiesz? :*******
OdpowiedzUsuńJerzyny jeszcze nie poznałam, ale - skoro zinterpretowano ją podobnie co resztę Historii - chyba nie pragnę szczególnie szybkiego spotkania. Chyba, że sama wpadnie mi w ręce. :)
OdpowiedzUsuńAle do tego musiałbym iść do perfumerii, na co chwilowo nie mam wielkiej ochoty.
Jakby co - zwalę na Ciebie. ;) Bo napisałaś, że nie trzeba. ;P
No masz! A napisałaś, że "upraszasz o nie sugerowanie Ci" itd., co właśnie zrobiłam.
OdpowiedzUsuńMoja wina, moja wina, moja bardzo wielka... A niech tam! ;)
ja sie juz kilka razy naciełam czytając nuty:)
OdpowiedzUsuń