26.09.2010

Histoires de Parfums , 1740 Marquis de Sade


Dla "stwórców" Markiz de Sade był chyba grzecznym chłopaczkiem z burzą hormonów. Albo ja czytałam same oszukańcze treści na temat de Sade ;)  No dobra, może trochę przesadziłam z tym grzecznym chłopaczkiem. Ale to dlatego, że niczego specjalnie kontrowersyjnego się nie doszukałam a się spodziewałam. Czego się spodziewałam? No cóż... biorąc pod uwagę że parokrotnie zdarzało mi się wąchać różne smrody zwane perfumami i to zupełnie niespodziewanie, to tutaj się ich najnormalniej w świecie spodziewałam.
Nie ma zapachu krwi, nie ma zapachu erotycznych ekscesów szalonego pisarza, nie ma nawet zapachu suchej pomarszczonej skóry   pośladków Markiza ;) Piwniczki też niewiele, trochę tylko na otarcie łez. Paczula w całkiem miłej dla nosa odsłonie mimo że zalata wilgocią i czymś zbutwiałym,  zdaje się być przez pewien czas najgłówniejszą nutą , ustępując po jakimś czasie pola wanilii i skórze, ale tylko na jakiś czas, bo w pewnym momencie wyłazi ponownie i panoszy się wraz z drewnem.
U mnie to będą stare drewniane ławy gładkie, bo wyślizgane przez markizowe pośladki. (choć tyle;p  ). Sporo tutaj też czystka, wiem bo skubańca już umiem wyczaić  w perfumach   ;)
O dziwo czuję w nim też coś jakby przesiąknięte tytoniem ubrania , choć w nutach tytoniu nie widać.
Skłamałabym jednak pisząc, że Marquis de Sade to zapach niewinności, ponieważ coś tam erotycznego w nim jest ale to taka erotyka w stylu "choć na kolanka a dziadzio Cię nauczy tego i owego", nie wrzyna się na chama w społeczeństwo, nie otumania, nie bezcześci niewinności (jeśli takowa gdzieś się jeszcze uchowała)  i nie sprowadza na manowce.
Zainteresował mnie, bo ma coś wspólnego z Aziyade, tę samą lekko kwaśną ,lekko lubieżną nutkę, ale mieć nie planuję  ;) 

nuty:
bergamotka, dawana, paczula, kolendra, kardamon, cedr, czystek, brzoza, kocanka, wanilia, skóra.

12 komentarzy:

  1. Wszystko ładnie pięknie ...ale dlaczego musiałaś wspomnieć o pomarszczonych pośladach ? ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo miałam chęć na zapach skóry starca ;P ,a skoro to Markiz de Sade no to chyba nie skóry łokcia no nie ? ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. No, weźmie się człowiek oderwie na moment od lektury, zajrzy do netu i pierwsze, na co spojrzy to... nowy tekst na blogu. ;) Usz, Ty! :)

    Ja Sade'a bardzo ciekawa jestem i się go doczekać nie mogę, bo tyle motywujących recenzji, aż tu trafiasz się Ty i mówisz, że Cię nie rusza. Więc jasne, że pragnienie poznania i chęć weryfikacji wzrastają niepomiernie. :) Mówisz, że grzeczny z niego facet? [pomijając kwestię dziadzia i jego kolanek (ten typ znam pod nazwą "wujka-macanta" ;) )]; ale skoro podobny do znanej nam haremowej piękności, to chyba jasne, że o przemoc u niego trudno. :)
    A w ogóle, to pewnie dlatego, że Sade był w istocie przeciwnikiem propagowania słodko-pierdzącej, różowej kobiecej uległości, tego całego, zalatującego sadomasochizmem "sweet surrender", które uważam za twór sztuczny i nieetyczny. Może dlatego "nie taki diabeł straszny? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba o to właśnie chodzi Wiedźmo,bo właściwie tak jak napisałam całkiem fajny zapach, i nie, że mnie "nie rusza", tylko nie boję się, że de Sade weźmie i mnie zepsuje;p Może jestem zepsuta bardziej niż myślę;DD
    W gruncie rzeczy bowiem -uroczy z niego zboczuszek;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo, to chyba szkoda, bo jak dla mnie coś, co się tak nazywa, stanowczo powinno bezcześcić niewinność:) Choć z drugiej strony, jako osoba dawno owej niewinności pozbawiona, pewnie bym tego rozpoznać nie umiała:) Mimo to uważam, że taki zapach powinien wyzwalać jakieś dzikie, mroczne żądze, a nie tylko kojarzyć się z dziadziem-erotomanem kolankowym;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Odważyłaś się.
    Mam reckę na dysku od jakiegoś czau i... Ni znoszę sukinsyna. De Sade'a, nie zapachu.
    Tytoń też czuję. Jak nic, musi tam być. Ogólne wrażenia mam podobnej temperatury. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. wiesz, zawsze lubiłam delikatne, świeże ... ostatnio miałam jabłko zielone DKNY. Ale po ciąży mi sie odmieniło i cos cięższego wolałabym. Np. też DKNY mi się podoba ale "by night" ale to z kolei wydaje mi się "za ciężkie" na dzień. Sama nie wiem. Coco Chanel (zielone) mi się podoba jakoś tak, i taki jeszcze jeden, ale nie pamiętam nazwy. Musze iść, poniuchac, może coś znajdę.

    OdpowiedzUsuń
  8. OoOo.. właśnie, Chanel Chance :P ups .. ja się tam nie znam :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Heh, mnie de Sade kojarzą się ze starym spoconym, napalonym samcem :]

    OdpowiedzUsuń
  10. Hahah dziadzio mowisz? Coraz lepsze skojarzenia spotykam :D Dziadzia nie znam, ale ostatnio testuje 1876.Ciekawa ta Mata-Hari, tylko troche hmmm posmiertna. Poegzekucyjna ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Znalazłam sposób na Markiza. Spryskałam nim wczoraj samca! Powąchałam po godzinie albo dwóch... WOW! Nie mogłam oderwać od niego nosa. Marquis to zdecydowanie zapach faceta :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Stanowczo musze go dorwac,ciekawa jestem odczuc:D

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...