Muszę zacząć od tego że Incense Pure jest dla mnie bliźniakiem L'eau Trois Diptyque, gdybym była wielką fanką L'eau Trois to skakałabym z radości, uradowana faktem że mam zastępstwo , i to nie byle jakie. Ale mnie L'Eau Trois się tylko podoba, więc tylko ucieszę się oszczędnie i przejdę do rzeczy...
Jejciu, jejciu , jakiż piękny las widzę oczyma wyobraźni, w żywicę bogaty, ciemny i mroczny, stopą ludzką nieskalany, naturalne odpady drzewne butwieją sobie spokojnie , porastając mchem , próchniejąc zgodnie z rytmem przyrody, to schnąc to moknąc, gdzieniegdzie porastając grzybnią , pleśnią zwyczajną , z potężnych szerokich pni ucieka gdzieniegdzie żywica , zastygłszy gdzieś w połowie drogi ku ziemi, ku mchom i skrzypom...
Zaiste ciężki to kaliber , ale czyż nie piękniejszy wymuskany lśniący wkm niż mała, nędzna beretta ? ;)
Od początku zapach jest intensywnie gorzki, cierpki, gryzący i wcale z upływem czasu nie łagodnieje, to ja przyzwyczajam się do niego, tak jak szybko można się przyzwyczaić do gorzkiej herbaty- wiem, że jest gorzka, ale zupełnie tego nie czuję.
Obecność mirry i paczuli kieruje moje myśli z lasu do starego drewnianego kościoła, ze starymi trzeszczącymi ławkami, zimną starą posadzką i ze starym księdzem, bo mirra choć miła i przyjemna dla nosa, wciąż kojarzy mi się z kościołem, nie rozumiem tego, no nie rozumiem :/ No a paczula to paczula, mało kiedy zdarza mi się aby nie waniała piwnicą, i niespecjalnie mi to w życiu przeszkadza, powoduje za to nieustające uczucie chłodu i budzi trudny do określenia dystans- w odpowiednim towarzystwie oczywiście;)
Wszystko dobra w Incense Pure , choć obfite , są jedynie dodatkiem do kadzidlanego clou, które jest wyjątkowo mocarne i nie daje się zepchnąć w kąt . Warty testów zapach -jak wszystkie inne poznane przeze mnie do tej pory dzieła Laurie Erickson.
Nuty:
kadzidło frankońskie, mirra, absolut labdanum, czystek, absolut mchu dębowego, indyjska paczula, sandałowiec, cedr, ambra, irys, absolut korzenia arcydzięgla, elemi, absolut wanilii.
zdjęcie ze strony : fragrantica.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wart przeczytania opis, jak wszystkie inne, stworzone przez Cię, Aguś:)
OdpowiedzUsuńWiem, że mało kadzidlano Ci kadzę, ale dzięki Tobie otworzyły mi się oczy (i nos) na swiat zapachów:*
Raju błogi!
OdpowiedzUsuńNastępne śliczności od Laurie! :) Bo ja l'Eau Trois lubię bardzo, cudna kompozycja. I nie mogę odżałować, że perfumami (niszowymi zwłaszcza) zainteresowałam się zdecydowanie zbyt późno.. ;) Nie dość, że nigdzie już nie można dostać [CZEMU oni go wycofali??] to jeśli kiedyś już się zjawi, trzeba by płacić za niego jak za złoto. Miło pomyśleć, że gdzieś czai się potencjalny zamiennik. :)
Brzmi rozkosznie.
A gorzką herbatę piję od blisko dwudziestu lat, przez zdecydowaną większość życia. I to był całkowicie dobrowolny wybór kilkuletniego dziecka. Dasz wiarę? :) To chyba dowód, że faktycznie łatwo się przyzwyczaić. ;)
Wiem,że perfumowo to jestem durna, ale jakie ma znaczenie słowo "absolut" ? ;p
OdpowiedzUsuńBeti, już Ty wiesz.... :*
OdpowiedzUsuńWiedźmo,dasz wiarę że ja też już od wielu lat? I tak samo prędko przywykłam do czerwonej, która wcale taka pyszna nie była na początku;)
Koniecznie musisz poznać Incense Pure,zostało pół próbki-odkładam dla Ciebie.Miałam niemałą(biorąc pod uwagę trudność w zdobyciu) ilość L'Eau Trois w wersji z grzybem i się pozbyłam, jednak wersja bez grzyba jest dużo dla mnie przystępniejsza- a tej niestety mam tylko malusią próbkę.. nie liczę na zdobycie większej ilości. No ciekawa jestem czy Tobie też Incense Pure wyda się bliźniakiem L'Eau Trois;)
Martuś,chemia raczej mnie nie interesowała za szczególnie, ale to chyba określa czystość składnika , czy jakoś tak...
Na mnie różnią się, ale oba piękne. Choć..,. L'Eau Trois piękniejsze jednak. Cieplejsze, cięższe, mniej ostre. IP to mój nr 3 wśród zapachów Laurie.
OdpowiedzUsuń:* Prześlicznie dziękuję! :)
OdpowiedzUsuńMogę odrobić w polu? O, albo okna Ci umyję! :)
Pola niestety nie mam :( Ale okna , jak najbardziej, serdecznie zapraszam :D
OdpowiedzUsuńSuper, to Ty weź okna i ramy, parapety i co tam jeszcze, ja wezmę płyn taki i owaki, miski, ściereczkę z mikrofibry i jeszcze jakąś (oraz wodę) i spotkajmy się w połowie drogi. ;P Kraków pasowałby idealnie. :)
OdpowiedzUsuńOOO matyldooo ... czytając poczułam ! mmm :) dziękuję! :)
OdpowiedzUsuń