21.09.2011

Comme des Garcons, series 7 Sweet, Nomad Tea

Trzy dni się zabierałam za kliknie o tym  zapachu, 4 dni nosiłam dzielnie na swych zgnębionych kończynach, chciałam szybko. Napisać. Wrzucić na tył szuflady , albo puścić w świat , do kogoś z większą wyobraźnią albo bardziej rozwiniętą wrażliwością na takie przyprawowe pseudo-słodziaki, i tkwić w wierze, że reszta z serii Sweet  sprawi memu nosu  więcej przyjemności.
Tymczasem-psikus, i to we wrześniu.. bo zupełnie brak mi słów, myśl o nim nie chce układać się w zdania, nawet te najprostsze.
Myślałam o umieszczeniu mego zdjęcia- bo chyba moja mina  mogłaby zobrazować to co czuję najdokładniej, ale obawiałam się, że taki wyraz twarzy mógłby zniechęcić obserwatorów, zaglądaczy i przypadkowych wędrowców blogowych.
Toteż skrobię.... krótko, no bo jakżeby inaczej.
Pachnie zielem, po prostu. Laikowi podstawić zaparzone siano, wcisnąć, że to super herbata bogata w antyoksydanty i inne polifenole i uwierzy... takoż i tu wierzyć muszę, że to co czuję to jest herbata... Burmese, a nie sianowaty ferment z dodatkiem pokrzywy, jaki czuję mym narządem. Na dokładkę nie brak temu goryczy i dziwnej ciężkiej dymności jakby ktoś próbował sfajczyć  namoknięte deszczem chaszcze .
Zepsuto czekoladę, zepsuto herbatę, chociaż nie, ani zapachu ani smaku tej herbaty nie znam, może sama z siebie jest zepsuta... posłodzili zgnębione pokręconymi porami roku, zawilgotniałe i zaschnięte zielsko cukrem, posypali czekoladowymi wiórkami, dorzucili prę gałązek mięty plus stare geranium ze zdrewniałą łodygą- i tak powstał Chocapic ;]

Jednak nie wrzucę Nomad  Tea do szuflady, zużyję wszystko na spotkanie z pewną panią urzędniczką, z którą i dziś miałam do czynienia i będę się baaardzo mozolić z papierzyskami, żeby pokoik dobrze przyjął zapach, niech ma!


Nuty zapachowe:
 głowy: bylica, dzika mięta, kardamon, czekolada
 serca: zielona herbata Burmese, liście geranium
 bazy: cukier, esencje drzewne

10 komentarzy:

  1. Co za szatański pomysł ! :)))
    Przy moi obecnym katarze myślę,że nawet ja bym nie poczuła tego "siana" ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzisz Martuś można znaleźć plus kataru;) Mam nadzieję że ta Pani-Ważna-Urzędniczka się nie przeziębi w najbliższych dniach hyhyhy ...;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Wredna bestia jesteś. :) Jędza i tyle. ;)
    Wyznam przy okazji, że do recenzji Herbatki zabieram się z jeszcze większą gorliwością od Ciebie. :) Bo tak trudno napisać o niej coś dobrego, ani nie wiem, jak toto ugryźć. To pewnie dlatego, że pamiętam, jak swego czasu Sabb ochrzciła Nomad Tea mianem "futra z niepranych jaków" czy jakoś tak. ;P
    "Powodzenia" z Urzędniczką! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewnie jestem, inni ujmują to tak, że nie potrafię być dłużna.. no coś w tym jest,gdybym nie była to zginęłabym marnie, dawno temu ;)
    Aaaa, wiem jak pachnie futro "niepranego" jaka, tzn żywego... powiem szczerze, że czułam gorsze wonie.. ale kurcze... żeby herbata? tak?
    Na urzędniczkę polecono mi Lutensowego Irysa, aż poszłam zobaczyć co na ten temat sądzi Sabbath, no i muszę powiedzieć że chyba też by się nadał...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziś mam ciężką wyobraźnię ale flakonik ładny. ;) Jak poszło z urzędniczką? :**

    OdpowiedzUsuń
  6. no właśnie że nie poszło..:/

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedźmo, jak pisałam o dojeniu niepranych jaków. :))) Futro to jeszcze byłby luzik.
    Zaparzone siano - yesss...

    A urzędniczce, niech się JAKoś wiedzie. :ppp

    OdpowiedzUsuń
  8. To jeszcze lepiej;)) Postaram się sprawić jej nieco "przyjemności" ach jaki ża, że pozbyłam sie N.Kamali ;pp

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszak dodałam "czy jakoś tak". :)
    Twoja wizja, Sabbath, była i tak mocno sugestywna.
    Zgadzam się; przy dojeniu futro to pikuś! ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...