Po doświadczeniach z pieprznym wariatem zwanym Piper Nigrum lekko się pieprznościami zniechęciłam. Toteż do Poivre podchodziłam jak pies do jeża, z ostrożną ciekawością ale raczej bez optymizmu. I dobrze właściwie, bo spotkała mnie całkiem przyjemna niespodzianka a Poivre przywrócił mi wiarę w to, że pieprzny zapach może być fajny.
Oczekiwałam otępiającej , piekącej chmury pieprzu, dławiącej w gardle, drapiącej w nos, wyciskającej łzy a dostałam przecudnej urody pieprzny obłok na gładkiej, kremowej bazie , podbitej chłodem czegoś lekko miętowego. Zapach ten nie trwa , on się unosi orzeźwia i pobudza, mam wrażenie że stoję na wietrze , a natężenie zapachu zależne jest od siły wiatru i jego kierunku, raz wieje chłodem , raz ciepłym pieprzem. W tle ale wcale nie z tyłu trzyma się kadzidło i zakurzona paczula, są chwilę kiedy mam wrażenie że pieprz chowa się gdzieś a przynajmniej daje się poddusić kadzidłu i Poivre przestaje być pieprzny w sposób oczywisty, ale jest wiatr przecież i nie trwa to cały czas.
A skoro już jestem przy czasie.... wraz z jego upływem ilość pieprzu w pieprzu maleje i to znacznie, wówczas objawiają się piękne nuty drewna, niby gładkie i suche, ale wyczuwam jednocześnie odrobinę aromatycznej żywicy, której nie zauważyłam w nutach i przekonana byłam, że to jeno wymysł mojej wyobraźni.
Wraz z drewnem przychodzi odrobina, dosłownie kropelka ciepłej, waniliowej słodyczy. Na tym etapie Poivre jest już łagodny jak mały pierzasty Cumulus.
Bardzo udany zapach , pełen kontrastów mimo wcale nie obfitego acz zacnego ingredientu. Wyciągnęłam sobie wniosek... że czasem, a nawet bardzo często- mniej znaczy lepiej. Takoż i tutaj.
Nuty: pieprz, kadzidło, paczula, labdanum, sandałowiec, gwajak , styraks, wanilia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A wygląda jak jakiś olejek prosto z apteki ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Tez tak pomyslałam jak Marteniczka :D
OdpowiedzUsuńSpis nut to sam grzech. ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco. :)
Jaki grzech Wiedźmo, dyć to same cudności:) I zapach fajny, Piper Nigrum niech się schowa..
OdpowiedzUsuńEwa, Marta - faktycznie , butelki Le Labo wyglądają Labo-ratoryjnie;)
Jak zwykle mnie zaciekawiłaś...hmm pierzasty cumulus...
OdpowiedzUsuńWytłumacz ciemniakowi, co to styraks? I gwajak?
ciekawe, ciekawe aczkolwiek mi nieznane tzn. nie znana mi marka czy firma tych że perfium :) i gdzież ich szukać żeby powąchać ??
OdpowiedzUsuńA wiesz Skarbku, że mnie Piper Nigrum też wybitnie nie podszedł? Tylko dla mnie on jest tak drastycznie miętowy, że nawet mi na postrzeganie pieprzu w perfumach nie wpłynął.
OdpowiedzUsuńA Pieprz Le labo moc ma i charakter. I przy tym jest też piękny, choć rzeczywiście jego uroda do łatwych nie należy.
Co do "mniej znaczy więcej" - Gaiac 10 to tylko 10 składników. A też gra! :)
Dla mnie też tak wygląda jak cosik z apteki. ;) Chciałabym to poczuć swoimi nozdrzami. :)
OdpowiedzUsuńBeti i jam ciemna i nie wszystko co w perfumach piszczy znam, a ogrom tego przecież.. styraks to rodzaj żywicy.
OdpowiedzUsuńGosiu chyba nie można ich u nas kupić niestety, a nawet jeśli, to cena zwala trochę z nóg;) Zerknij:
http://www.liberty.co.uk/fcp/product/Liberty/FRAGRANCE/Poivre-23-100ml-Le-Labo/7452
Sabb testy Gaiac przede mną, na razie tylko jeden malusi test poczyniłam ,ale zbiorowy z pięcioma innymi -wiec się nie liczy;) Aaa i mnie Piper Nigrum zdał się przede wszystkim miętowy , dopiero później spod mentolowych oparów wylazł pieprz, ale wówczas byłam już tak zmęczona jak po inhalacjach leczniczych...
A ja się właśnie tak pokrętnie odniosłam do Pipera, tam właśnie składników w ciul,przekombinowany zdecydowanie
Przekombinowany i natkany do bólu. Pamiętam pierwsze testy, miałam naręcze blotterów i cholerny Pipper zasmrodził mi wszystko miętą. Cham! :)
OdpowiedzUsuńU mnie Piper Nigrum pieprzowy jeno w nazwie, reszta jest miętą i milczeniem:)
OdpowiedzUsuńLabdanum, styraks, same perełki w składzie...Aż dodam do listy 'for test'
OdpowiedzUsuń