Niepozorna ,zwyczajna buteleczka kryje w sobie niezwykle ciekawy zapach. I chyba troszkę niedoceniony -przynajmniej u nas. Pierwsze minuty z Ivoire to dosyć intensywna ostra i gorzkawa woń sporej ilości zielska. Ostrość ta towarzyszyła mi przez trzy dni bezpośrednio po "zażyciu". Specjalnie czekałam z pisaniem żeby zobaczyć co dalej i słusznie czekałam bo czwartego dnia przestałam czuć tą pierwszą fazę , która- nie ukrywam trochę mnie poraziła. Miało być gładko i milusio a tu takie hece;). Objawił mi się szypr, podobny jak w Soir de Lune z tym że w Ivoire czuć sporo zieleni a w Soir nie.
Nie jestem znawczynią ani zapachów aldehydowych ani szyprowych, żeby móc porównać je z jakimkolwiek innym . Niemniej czuję niemal każdy ze sporej ilości składników jakie Ivoire zawiera, ale nie jest tak , że czuć je każdy z osobna-wszystkie razem tworzą taką niezwykłą i niewątpliwie piękną całość. Odważę się nazwać Ivoire zapachem retro, ale wcale nie znaczy to, że jest "starobabciny". Zresztą, czyż nie mamy przypadkiem mody na retro?(taki żarcik;) ) Klimatem jednak tak mi się kojarzy i jest bliski Chanelom-tylko ładniejszy;) To jest ten zapach które kiedyś nazwałoby się luksusowym, a dziś czasy mamy takie, że mało który jest luksusowy a wszystko chyba przez ilość i dostępność. I nie mam tu na myśli kosztów składników użytych do produkcji, ale o klimat perfum. Wiecie o co chodzi?
Idziemy do perfumerii, patrzymy na setki flaszeczek poustawianych na regałach, wybieramy, płacimy i idziemy do domu. Czujecie luksus pryskając się nimi? Bo ja nie. Fakt, skoro kupiłam tzn. że mi się podobają (no chyba że kupiłam "w ciemno" ;P ) ale nie czuję tego co poczułam niegdyś jako nastolatka gdy zdobyłam miniaturkę Chanel No 5 , mimo, że perfumy te w najmniejszym nawet stopniu mi się nie podobają. Mówiąc wprost dziś Chanelowa Piątka jest dla mnie śmierdzielem, no niestety, nic na to nie poradzę.
W Ivoire jest ten klimat,klasa,klasyka. Miło czuć jak się ładnie zmienia,układa,wygładza i przechodzi kilka transformacji w trzech rejonach mojego ciała ( a co!, sprawdzam kompleksowo,poza tym mam złe krążenie więc testy jednomiejscowe mogłyby nie wyjść wiarygodnie ;p )
Co ja jeszcze chciałam....aaaaa...z czystością się kojarzy a dokładnie z mydłem, ale nie jakimś badziewiem za 2 zł z którego opakowania wrzeszczy nadrukowany komunikat że orchidea, że asja spa, że tahitan czy inny japan, tylko z porządnym mydłem , takim jakiego dziś już chyba nie uświadczy (ale głowy nie dam , bo się poprawia trochę w tym temacie).
Pod koniec robi się piżmowo -drzewnie i to też mi się podoba. Nie sądzę aby Ivoire znalazły zwolenniczki wśród dwudziestolatek, ale mimo wszystko można je uznać za zapach ponadczasowy, a ponad to niezwykle kobiecy i seksowny.
Cóż więcej dodać...wyjątkowy jest i szczerze mówiąc trochę jestem rozczarowana, że na tych perfumeryjnych półeczkach stoi cała masa niewiele wartych "perfumków" a nie ma tam Ivoire...
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: aldehydy, rumianek, asafoetida*, mandarynka, pomarańcza, fiolek, artemisia, nagietek, bergamotka i cytryna
Nuty serca: gałka muszkatołowa, goździk, cynamon, narcyz, pieprz, orchidea, jaśmin, korzeń orrisa, turecka róża, neroli, ylang-ylang i konwalia
Nuty bazy: drzewo sandałowe, fasola tonka, ambra, patchouli, piżmo, malina, wanilia, mech dębowy, vetiver i kadzidło
asafoetida- gumo-żywica, przyprawa używana w kuchni indyjskiej. Zapachem przypomina cebulę lub czosnek i jako ich zamiennik używana jest w Indiach.W Polsce asafoetida występuje pod mało zachęcającymi nazwami: smrodzieniec lub czarcie łajno
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hej.
OdpowiedzUsuńA myślałem, że wszystkie blogi o perfumach znam. Gratuluję pomysłu, systematyczności i zachęcającego do czytania stylu.
Tylko jedno zastrzeżenie (wiem, że może głupie). Staraj się po znakach interpunkcyjnych umieszczać spacje, bo trochę to burzy ogólny efekt. :)
Oczywiście dodaję do mojego blogrolla i obiecuję zaglądać.
Pozdrawiam, Marcin
A już miałam zadać pytanie co to ta asafoetida* ;p ale mądra SIS już się wytłumaczyła :D
OdpowiedzUsuńooo ...widzę,że masz wielbiciela nie z "kręgu" ;p Fajnie :)))
Faktycznie zapominam się z tą spacją;/
OdpowiedzUsuńMartuś Marcin jest w kręgu bardziej niż ja;)O wiele bardziej:)
Czekałam na tę recenzję i nie zawiodłam się.Celne uwagi o wrażeniu luksusu w perfumach. Poza tym gratuluję dociekliwości - już wiem co to asafoetida:) Pozdrawiam :) Mitsouko
OdpowiedzUsuńHmm, perfumy z klimatem, jestem zaciekawiona.
OdpowiedzUsuńZ tym luksusem, czy właśnie raczej z jego brakiem masz rację, takie mamy czasy, że ten akurat rodzaj luksusu został nam, chyba bezpowrotnie, odebrany.
Prawdopodobnie były to jedne z ulubionych perfum Grety Garbo, mawiano,że pasują do jej chłodnego charakteru, do beżowego płaszcza niczym prawdziwa kość słoniowa.
OdpowiedzUsuńZgłasza się dwudziestka wielbiąca Ivoire ;) No dobra, dwudziestka-prawie-piatka ;)
OdpowiedzUsuńoooo Miss Lidio,cieszy mnie to :))
OdpowiedzUsuńJako podstarzala juz, ale jednak jeszcze dwudziestolatka protestuje! Calkiem niedawno upolowalam flachonik, maly, zgrabny w dobrej cenie :D Boski jest, z klimatem. Teraz juz takich zapachow sie nie robi...
OdpowiedzUsuńA tak btw to gratuluje bloga. Podpisik masz taki mikroskopijny, ze ciezko dojrzec. Bede sledzic :)Pzdr LouLou
Dziękuje Pani za tą recenzje zapachu, pachnidła Ivoire de Balmain. Dzisiaj mam już 43 lata ale kiedy zaczynałam przygodę z tą marką miałam 20 lat. Zauroczenie nadal trwa.
OdpowiedzUsuńKiedyś dawno temu, pewien chłopak muskając moje włosy powiedział, że pachnę jak kremowe ciasteczko zniewalające umysł. Dzisiaj nadal pachnę tak samo bo znalazłam swój zapach i cieszy mnie, że idąc ulicą nie każda kobieta ma na sobie "moje pachnidło".