3.04.2010

Comme des Garcons ,Series 3: Incense

Zacznę sobie od mojego faworyta...

Avignon

Gdy powąchałam po raz pierwszy Avignon byłam autentycznie zaskoczona faktem że pachnie zupełnie jak kościelne kadzidło.
To autentyczny zapach katedry,kościoła,niemal odczuwalne na skórze nabożeństwo.Pachnieć Avignon to jak wędrować po zimnych podłogach
wielkiego kościoła opustoszałego ,tuż po mszy ,pośród starych przesiąkniętych zapachem wielu
 ławek,starych obrazów,świeczników obrusów.Pachnieć Avignon to jak wędrować w procesji tuż za księdzem.Absolutne Festum Sanctissimi Corporis Christi...
Bardzo zimne i intensywne to kadzidło,przemieszane z czymś starym i trudno do sprecyzowania,wiekowymi murami,bardzo starym drewnem,czymś z lekka przesiąkniętym kurzem...Czystość i nieczystość w jednym.Tworzy swego rodzaju dystans między sobą a człowiekiem, bo nie sposób aby istota ludzka  była kompatybilna z tak sakralnym zapachem. Z drugiej jednak strony jest w nim coś bliskiego człowiekowi bez względu na wyznanie,coś poza granicami kościoła,uspokajającego i kojącego...
Nie będę silić się na wzniosłe opisy,bo dla mnie jest to już zapach oswojony.
Jednak przez to,  jak jednoznacznie  się kojarzy,jest chyba najtrudniejszym do noszenia zapachem ze wszystkich pięcioraczków

nuty:rumianek, czystek, żywica elemi, kadzidło, wanilia, paczula, palisander, nasiona piżmianu


Jaisalmer


Nazwa sugeruje iż Jaisalmer miał być kadzidłem indyjskim,i powiem szczerze że całkiem inaczej wyobrażałam sobie ten zapach,w każdym razie jeśli rzeczywiście tak pachnie świątynia hinduska to muszę przyznać ,ze całkiem przyjemny to zapach,dużo mniej kadzidlany,albo inaczej kadzidlany niż Avignon  a przez to mniej kontrowersyjny.Bardziej uderza w klimaty ziołowe żywiczne.Początkowo ostry i ziołowy,wyraźnie czuć bowiem ziele angielskie i kardamon- z czasem łagodnieje i za sprawą przepięknego drzewa gwajakowego staje się całkiem ludzki;)
Mam jednak takie poczucie wąchając nadgarstek że tak można by zapachowo zobrazować ludzkie cierpienie,pokutę,żal  i jednocześnie bezgraniczne oddanie.W bardzo miły dla nosa sposób ostre nuty ziół ocieplono drewnem,ambrą i słodką nutą cynamonu powoduje że chcę się go więcej i więcej..
Intensywność umiarkowana ale nie szkodzi,nie zawsze bowiem chce się wlec za sobą ciężką chmurę zapachu a szczególnie tego rodzaju zapachu.



nuty:kadzidło, kardamon, ziele angielskie, cynamon , ambra, benzoin, drewno gwajakowe, heban.


Ouarzazate

Meczet.Nie spodobał mi się na tyle abym zechciała go mieć .Na mnie jest silnie ziołowy,cierpki i ostry.Najbardziej męski ze wszystkich pięciu.W moim odczuciu zdecydowanie przeważa w nim gałka muszkatołowa ,szałwia i labdanum.Ani piżma ani wanilii niestety nie czuję a szkoda.
Nie jestem pewna czy to rzeczywiście meczet,raczej chatka złej czarownicy wypełniona po brzegi różnego rodzaju zielskiem w rożnym stadium suszenia.
Zimny do tego stopnia że aż nieprzyjazny..Niestety nie udało mi się z nim zaprzyjaźnić,do tego najmniej trwały ze wszystkich.
A więc bye bye Ouarzazate.....

nuty:kadzidło, gałka muszkatołowa, szałwia, wenge, piżmo, wanilia, absolut labdanum, drewno kaszmirowe.

Kyoto.

Zielone ,leśno-kadzidlane  i świetlisto- migotliwe Kyoto kojarzy mi się z odludną małą kapliczką,ok ;)buddyjską kapliczką;) Drewnianą koniecznie ,umieszczoną w środku iglastego lasu.Kadzidło jest otoczone zielonością ,nie narzuca się tylko siedzi sobie gdzieś na dalszym planie,raz na jakiś czas tylko dając znać ,że jest.Bogate w nutę drewna.To suche spękane i stare ,drewno z historią...
Zmienia sie...bo czasem kojarzy mi się z wnętrzem japońskiego domu ,osnutym półmrokiem poprzez zaciągnięte drewniane żaluzje acz pełnym powietrza i zapachów z okalającego dom ogrodu.
Kyoto jest przyjazne i mało inwazyjne,brak w  nim jakiejkolwiek kontrowersji,aczkolwiek nie jest przez to nijakie,przeciwnie-jest zmienne i pełne niespodzianek-nigdy nie wiadomo kiedy znowu zmieni swe oblicze..
Mam czasem wrażenie ,że zmienia się zależnie od mojego nastroju.


Nuty:kadzidło,olejek cyprysowy,kawa ,drewno tekowe,wetiwer,paczula,ambra,cedr,kwiat kocanki.



Zagorsk

O Zagorsku boję się pisać,ale jak się powiedziało a...
Cerkiew prawosławna pachnie jak  swieżo wyrwany z  żyznej ziemi wiecheć nie przerwanej marchwi.To moje pierwsze skojarzenie.Ale spokojnie, trzeba dać mu szansę;)
No więc zaczajam się na niego ponownie i po głębszym przemyśleniu...niewiele więcej przychodzi mi do głowy.Troszkę kadzidła czuć,ale mało ono cerkiewne,w moim odczuciu raczej cmentarne.I drewno czuć ale nie takie jak drewno cerkiewnych ław .raczej drewno trumny już jakiś czas tkwiącej w gruncie.
Albo drewno spalone na świezym powietrzu wraz z otaczającą je podeschniętą już roślinnością...
Gdybym kościół traktowała jedynie jako miejsce swej ostatniej doczesnej wycieczki to być może nazwałabym Zagorsk kadzidłem,może nawet cerkiewnym.
Ciemne ,ponure mroczne,kojarzy się z opętaniem ,szaleństwem,obłędem.Popioły i zgliszcza z przewagą zgliszczy.....wędrówka dusz udręczonych i grzesznych ,ostatnie kroki na tym ludzkim padole z żałośnie wykrzywionymi martwymi twarzami z przeraźliwym wyciem ...to strach przed ogniem piekielnym.


nuty:białe kadzidło, sosna, jagody pimentu (ziala angielskiego), fiołek, cedr, irys, drewno hinoki, drewno brzozowe





Nuty: kadzidło, gałka muszkatołowa, szałwia, wenge, piżmo, wanilia, absolut labdanum, drewno kaszmirowe.

4 komentarze:

  1. Boszzzzz ...aleś klimaty tu wprowadziła !!! ale opisy mistrzowskie :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaisalmer pewnie by mi sie spodobal

    OdpowiedzUsuń
  3. Musiałabym sobie przypomnieć jak pachnie kościelne kadzidło :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie. Nie mam . A dlaczego ? miało być ?

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...